piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział 3

Po chwili zorientowałem się, że nowy kolega się na mnie dziwnie patrzy, jakby zobaczył ducha.
- Doktorze, pacjent się obudził - powiedziała pielęgniarka.
Mrugam kilkakrotnie, ale to wcale nie pomaga mi w ogarnięciu tego, co dzieje się wokół mnie. W głowie mi się kręci. Gdzie jestem? Rozglądam się wokoło. Dostrzegam łóżka szpitalne i ohydne białe ściany. Lekko pozdzierane i niedomalowane, jakby schodził z nich kolor.
- Słyszy mnie pan?
- Tak - odpowiadam lakonicznie.
- Jest pan w szpitalu - powiedział poważnie, a mnie zachciało się śmiać, bo tyle to i ja już sam wywnioskowałem.
- Co się stało? - pytam cicho, łapiąc się za głowę; ciągle mnie boli.
- Zemdlałeś mi w aucie. Wiesz jak mnie wystraszyłeś? - pyta retorycznie Brad - A jak się czujesz?
- Dobrze. Ale kręci mi się trochę w głowie.
- Zrobiliśmy panu badania i nie ma pan wstrząśnienia mózgu. A czy boli coś pana? - pyta lekarz, notując coś zawzięcie w karcie.
Ruszyłem wszystkimi kończynami, chcąc upewnić się, że wszystko jest dobrze. Kiedy już miałem nadzieję, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, odczuwam ból w lewej kostce.
Lekko syczę z bólu. Ale przecież zawsze mogło być gorzej.
- Czyli jednak coś pana boli?
- Kostka. Ale nie jest tragicznie.
- Pozwoli pan, że ja to ocenię. - Zaczyna oglądać moją nogę, a jego mina nie wyraża nic. - Ma pan skręconą nogę w kostce.
Krzywię się delikatnie. Chciałem pospacerować po plaży, popatrzeć na ocean. Tymczasem prawdopodobnie będę musiał siedzieć w domu na swoich czterech literach. Super.
- Ale skręcenie to nic poważnego. Wystarczy tylko smarować kostkę żelem i nie obciążać jej dopóki nie wydobrzeje. - Wyjmuje z kieszeni plik kartek i odrywa jedną. - Jeszcze tylko napiszę, jaką maść kupić i może pan wracać do domu.
- Super - mówię, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Więc w sumie nic panu nie jest, kilka niegroźnych otarć i skręcona kostka, jak na potrącenie to ma pan szczęście. A teraz proszę powoli wstać i zapraszam do rejestracji. Tam dostanie pan wypis i wróci pan do domu. I obym pana nie musiał częściej przyjmować. Pielęgniarka panu pomoże. Zatem do widzenia albo do niewidzenia. - Mężczyzna jeszcze tylko powiedział coś pielęgniarce i wyszedł.
Wstaję powoli, według zaleceń lekarza. Fajnie, że mogę już wrócić do domu. Chociaż pewnie kiedy powiem mamie, co się stało, będzie panikować. Spoglądam na Brada.
- Idziesz? - pytam.
- Jasne, ale dasz radę? - dopytuje jakby z lekką obawą.
- Jasne, jestem silny i niezależny. - Uśmiecham się lekko, idąc powoli w stronę wyjścia z sali.
- Jak widać ty też jesteś uparty. Więc idziemy, tylko jeszcze ten wypis.
- A potem pójdę... pójdziemy po tę maść. -Wskazuję na papierek z receptą od doktora.
- Racja, i będziemy szukać twojego domu - śmieje się Brad.
- Chociaż pamiętam jak wygląda - parskam cicho, a potem podchodzę do recepcji.
Pielęgniarka za kontuarem wygląda na miłą. Szybka sprawa. Pyta mnie o imię i każe podpisać papierek. Standardowa procedura. Na sam koniec kobieta uśmiecha się do mnie i życzy miłego dnia. Odpowiadam jej tym samym i odchodzę.
Zbliżam się do Brada.
- Możemy iść.
- Nie cierpię szpitali, tu zawsze śmierdzi - kwituje zwięźle.
- Racja. Dlatego chodźmy stąd, najszybciej jak możemy. Czuję, że zaczyna mnie od tego mdlić – ponaglam.
Idziemy powoli, bo noga mnie boli i daje o sobie we znaki, ale w sumie nie było tak najgorzej.
Oboje podeszliśmy do auta chłopaka. Nie chciałem być dla niego ciężarem. W końcu i tak już dużo mi pomógł. Wcale nie musiał, ale to zrobił. Jest naprawdę dobrym człowiekiem. Nie chciałem być dłużej balastem.
- Co jest, Austin? - spytał wystraszony, kiedy wahałem się przed wejściem do samochodu.
- Nie, nic, tylko pewnie miałeś inne plany, a ja ci je zniszczyłem - tłumaczę się.
- To był wypadek, a świadkowie wypadku powinni coś zrobić. Ja tylko wypełniałem obowiązek dobrego obywatela. A teraz wsiadaj. - Wskazuje na auto, ale ja ciągle się waham.
- Naprawdę nie chcę robić problemu.
- Więc wsiadaj i nie marudź, bo im szybciej znajdziemy twój dom, tym szybciej odpoczniesz.
- Dzięki.
- Podziękujesz mi jak znajdę ten budynek, a w Miami jest ich sporo - śmieje się. - Dobre chociaż to, że jest nad morzem.
- Na pewno kiedyś tam trafimy - mówię z naciskiem na słowo 'kiedyś'.
Polubiłem Brada. Może mógłbym go lepiej poznać, może moglibyśmy nawet zostać przyjaciółmi? Może, właśnie. Może on nie lubi ludzi takich jak ja. Nieśmiałych, skrytych, nietowarzyskich. Ale zawsze można spróbować.
Bo jeśli nie spróbuję to do końca życia będę tego żałował. Czasem warto się przełamać. Może jest trudno i słowa więzną w gardle, ale muszę to zrobić. Skoro i tak nie ma szans, by wrócić do dawnego miejsca mojego zamieszania, to można chociaż spróbować stworzyć nowe znajomości tutaj. A może wyjątkowo mi się uda?
Sam nie wiem, czy chcę to zrobić. Z jednej strony to mogłaby być ciekawa odmiana. Ale z drugiej, strach. Bo jeśli mnie wyśmieje, albo zbędzie?
- Hej, o czym tak myślisz? – pyta Brad, szturchając mnie w ramię. Mimo to ciągle patrzy na drogę maksymalnie skupiony.
- O niczym...
- Austin mnie możesz powiedzieć – ponagla z tym jego dziwnym, ale przyjaznym tonem.
- Myślałem.. o tym, że mama pewnie będzie zła.
- Ale na co? Przecież to nie twoja wina, że ten palant cię potrącił. – Widać było, że się zezłościł. – Nawet się nie zatrzymał. Pieprzony samolub.
- Gdyby na świecie było więcej takich ludzi jak ty, to byłoby o wiele lepiej.
- Wiesz, to nic wielkiego. Potrzebowałeś pomocy, a ja miałem taki obywatelski obowiązek, by ci pomóc. – Uśmiechnął się, a i u mnie pojawił się podobny wyraz twarzy.
- Właśnie, że coś wielkiego, bo mogłeś postąpić jak większość. Mogłeś mnie tam zostawić.
- Właśnie, że nie. Ja tak nie potrafię. Jeśli dzieje się komuś coś złego to reaguje. Mam takie zasady.
- Zasady? – zaciekawiło mnie to, co mówił.
- Mam takie zasady. Jeśli będziesz dobry dla świata, to i świat będzie dobry dla ciebie. Robiąc dobre rzeczy, zasługujesz na to, by coś dobrego cię spotkało. – Pierwszy raz od kiedy się spotkaliśmy był tak strasznie poważny.
- Chyba nie rozumiem tego do końca.
- Na przykładzie ciebie. Pomogłem ci co było dobre i..
- I co dobrego dostałeś w zamian? – zdziwił mnie tok myślenia chłopaka.
- Więc podążając za moją zasadą. Pomogłem ci, a w zamian mogłem cię poznać. To może dziwne, ale ja czuję że ty jesteś spoko. Normalnie rozmawiamy i nie narzekasz, bo zbyt dużo mówię. – Znów się śmieje.
Wtedy zrozumiałem, że to może być nawet przyjaźń. Jest towarzyski i wygadany. Takie przeciwieństwo mnie, ale może dlatego się zakumulujemy.
Wtedy zobaczyłem mój dom.
- To tu. – Wskazuje Bradowi najbliższy podjazd, a on parkuje. – A może wejdziesz, posiedzimy, pogadamy, pogramy. Co?
- Czemu nie, i tak nie mam wielkich planów – mówi i powoli idzie za mną.
Złapał mnie pod ramię i pomógł podejść do drzwi. Już chciał mi je otworzyć, ale z budynku wybiegła moja mama.
- Coś ty zrobił mojemu dziecku! Co on ci takiego zrobił, że go tak potraktowałeś!
- Mamo, Brad mi pomógł – wyjaśniam. – Potem ci to wyjaśnię.
- Dzień dobry, pani Moon.
Weszliśmy do domu, a mama poszła do kuchni, mamrocząc coś pod nosem. Jej zachowanie było dziwne. Takie gwałtowne i niezrozumiałe.
-Wow! Masz XBOX 360 i PS4.
- Jak widać. Zagramy? – rzucam, podłączając grę do telewizora.
- Jasne. Niezła plazma. Ile cali, pewnie 50?
- Dokładnie. W co gramy? – Podaje mu kilka pudełek.
Przegląda je, a potem podaje mi jedną z moich ulubionych. Wkładam ją do napędu i uruchamiam grę. Mama w tym czasie przynosi dla nas napoje i przekąski.
Sam nie wiem, ile tak graliśmy. W każdym razie jak skończyliśmy było po północy. Wymieniliśmy się numerami i pożegnaliśmy. Jak obiecałem, po wyjściu kolegi, opowiedziałem mamie, co się stało. Była zaskoczona i przerażona. Ale uspokoiłem ją, mówiąc, że wszystko jest dobrze i nic mi nie jest, poza tą kostką. Powoli udałem się do pokoju i przebrałem się w piżamę.
Ten dzień, może nie był aż taki zły. Z tą myślą zasnąłem.

4 komentarze:

  1. Super rozdział :*
    Czekam na next ♡ ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. No i Austin ma kolegę. To miło :)
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Austin ma kolegę :)
    Ciekawi mnie co dalej
    A i zapraszam do mnie
    pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Super!
    Czekam!

    -Wika aka ponczek

    OdpowiedzUsuń