niedziela, 8 maja 2016

Rozdział 13

Rozdział 13
***Następny tydzień, wtorek***
*Perspektywa Austina*
Zaczął się kolejny tydzień nauki. Zajęcia artystyczne mam we wtorki, środy i piątki. Akurat jest wtorek i muzyka na koniec. Lekcje ujęte w programie jako podstawowe, dobiegły końca. Siedziałem pod klasą i czekałem, aż zadzwoni upragniony dzwonek. Potem lekcje i do domu. Może i tam nie jest niekolorowej, ale wolę to od strachu przed Tomem. On jest nieprzewidywalny. Jednemu z chłopaków z młodszej klasy tak wtłukł, że trafił do szpitala. Ale skoro ma dzianych rodziców to nic mu nawet za to nie powiedziano.
Jest jakby nigdy nic.
Szkoda, że go nie zamknęli, bo wtedy nie musiałbym się bać tego, że na zajęciach artystycznych mu podpadnę. A zaraz po nich lanie. Niby Brad się za mną wstawił, ale on nadal na mnie patrzy jakby chciał mnie popaść.
Muszę to jednak wytrzymać. Nie chcę zawieść rodziców, a w szczególności taty. Już i tak nieźle im podpadłem, a co dopiero mowa o kolejnych moich życiowych porażkach. Przez to wszystko wątpię w to, czy faktycznie moi byli koledzy byli powodem przeprowadzki tutaj. Ale nie zadaję pytań o to, mam wrażenie, że nie otrzymałbym odpowiedzi. Wzdycham przeciągle, gdy słyszę dzwonek, jestem już zmęczony tym dniem.
Ociężale wstałem i jak zawsze zająłem miejsce w pierwszej ławce. Wyjąłem nuty i inne kartki, a potem czekaliśmy, aż nauczycielka sprawdzi listę.
- Więc, przyszedł dzień prezentacji piosenek. Proszę by każdy z was zaprezentował swój utwór klasie. Proszę byście wykorzystali zdolności gry na instrumentach, jeśli jednak ktoś nie gra na żadnym, ja zagram, a autor zaśpiewa.
Wszyscy narzekali i marudzili. prawie nikt nie chciał śpiewać. A ja najbardziej. nie dam rady wystąpić publicznie.
Serce wręcz podeszło mi do gardła, gdy myślałem o tych wszystkich spojrzeniach wlepionych we mnie. Zadrżałem lekko z nerwów, chociaż nie wyszedłem nawet na środek klasy.
Już gdy skończyłem 10 lat zacząłem miewać problemy z akceptacją przez rówieśników. Bałem się, że mnie wyśmieją i zacząłem się zamykać. Potem oddaliłem się od przyjaciół, a oni nie nalegali i zapomnieli o takim zerze jak ja.
Zostałem sam. Unikałem wszystkich tych którzy mnie znali. A do obcych mi ludzi bałem się zagadać. Jeśli ktoś zagada do mnie to może odpowiem. Ale sam wolę nie zaczynać rozmowy. Wolę unikać sytuacji, w której mogliby mnie wyśmiać. Lub zaszufladkować. To chyba nigdy się nie zmieni.
- Austin Moon, twoja piosenka - powiedział ciepło nauczycielka.
Wstałem powoli, jakby za chwilę mieli mnie prowadzić na egzekucję.
- Ja nie.. nie przegotowałem się - szepnąłem.
- Czy mógłbyś powiedzieć trochę głośniej i chodź na środek.
- Ja.. ja się nie.. nie przygotowałem - jąkałem się, ale trochę głośniej.
Te oczy. Wszystkie oczy zwrócone na mnie. Poczułem jak wiercą. Jak przenikają moje ciało. Mój mózg nakazał mi uciekać. Ale byłem sparaliżowany. Nie mogłem się ruszyć.
- Więc dostajesz nieprzygotowanie, usiądź.
Uff, ulżyło mi. Osunąłem się na siedlisko i starałem się unikać patrzenia na innych. Czułem, ze nadal na mnie patrzą, ale już nie tak przenikliwie, nie tak dotkliwie.
Ale czułem, że to może być problemem. A może po lekcji uda mi się namówić ją by dała mi zaśpiewać bez klasy? Może się uda. może dam radę. Chociażby nie zawalę sobie ocen.
***
Upragniony dzwonek.
Nauczycielka zadała tylko powtórzenie danych akordów. A to jest łatwe. nie wymaga prezentacji.
Gdy klasa się poderwała Pani Williams się odezwała.
- Panie Moon, Pani Dawson proszę byście zostali po lekcji.
O nie! A jednak mi się nie uda. Tylko co ona planuje? Co ona chce zrobić? Zebrałem rzeczy z ławki i spakowałem w plecaku. stanąłem tuż przy biurku wychowawcy. Naprzeciw mnie stała Ally. Jej twarz nie wyrażała uczuć. ale w oczach miała dziwne iskierki.
- Więc tak. Poprosiłam byście zostali. Ciekawi was czemu. Austin nie przygotował piosenki. Jakaś blokada, prawda? - zapytała mnie, a ja tylko skinąłem. - Więc trzeba ją rozbić. Ally proszę byś pomogła koledze napisać tekst i nuty. Ty zagrasz na fortepianie a kolega zaśpiewa.
Na myśl o tym aż zrobiło mi się słabo. Dlaczego? Ja chciałem inaczej.
- Ale Pani Williams! - zezłościła się Dawson.
- To już postanowione. Nie pozwolę na inne rozwiązanie. Za tydzień musicie zaprezentować utwór. Jeśli nie, ty... - Wskazała na nią - dostaniesz jedynkę, a ty. - Wskazała na mnie - Dostaniesz dwie, za dzisiaj i za następny tydzień.
Nikt nie zamierzał się jej sprzeciwić. Kobieta nakazała opuścić pomieszczenie, wiec wyszliśmy.
Gdy chciałem już odejść, Ally mnie zatrzymała.
- Nie pozwolę byś zrujnował mi nienaganne oceny. Nie mogę dostać jedynki. Wiec tak. ja przyjdę do ciebie z gotowym tekstem i melodią. Nagram podkład, a ty nauczysz się na pamięć. Taki układ będzie najlepszy. Zgadzasz się?!
Dlaczego jest taka oschła? Co jej się stało? Jest zmienna jak jesienny wiatr. Jak pogoda w marcu. Nikt jej nie przewidzi.
Jej propozycja ubodła mnie. Jak ona może myśleć, że się zgodzę.
- Nie – rzuciłem wściekle.
- I tak.. coś ty powiedział? Ja się nie pytałam, nakazałam ci przytaknąć.
Wewnątrz mnie wrzało, aż postanowiłem się pozbyć tego balastu.
- Nie zgadzam się. Nie pozwolę być odwaliła całą robotę. Nie jestem jakimś nieudacznikiem. Albo razem, albo rób co chcesz. Ja cię nie zmuszam!
Byłem wściekły aż czułem złość, która uwidoczniła się na mojej twarzy.
Zatkało ją i nic nie mówiła. Wyjąłem kartkę i zapisałem adres.
- U mnie ogarniemy cały ten temat. I po sprawie.
- Nawet nie ma mowy. Mogłeś napisać tą cholerną piosenkę, nie byłoby problemu. Więc u mnie.
Tym razem ona wyjęła kartkę i zapisała.
- Mój numer. Zadzwoń.
Tym razem to mnie zamurowało. Nie chciałem, ale wyjąłem telefon. Zadzwoniłem, tak jak chciała.
- Dobra, to ja dzisiaj prześlę ci smsem adres. W sobotę u mnie.
Tylko skinąłem głową na znak zgody i patrzyłem jak odchodzi.
Jest w niej coś, co mnie zaskakuje. Raz miła i czuła, a za chwilę zła i okrutna.
To jest potwornie dziwne. Ma dwa oblicza, skrajnie różne. A najgorsze jest to, że nie wiadomo, które jest prawdziwe. Ludzie jednak są dziwni. Tak ciężko ich czasem rozgryźć. Ciekawe czemu taka jest? Może to po prostu przez charakter? Albo coś innego? Nie wiem, chciałbym się nawet dowiedzieć, ale wolę nie ryzykować przez bliższe kontakty z nią. Chyba że w ogóle się do niej nie zbliżę.
Może lepiej zaryzykować jedynką i zachować życie. Nie chcę, by Tom się uwziął. I tak za mną nie przepada, a ona... to mogłoby źle się skończyć.
Może lepiej powiedzieć jej, że jednak mam ten tekst?
Pospiesznie wybiegłem z budynku i rozglądałem się, ale jej nigdzie nie było. Wtedy spojrzałem na telefon i karteczkę. Ale czy na pewno to zrobić?
A jak rozpowie, że nie zaśpiewałem tylko dlatego, że jestem strachliwą niedojdą?
A może jednak lepiej przystać na jej propozycję?
Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
Może nie będzie tak źle? Może uda mi się zyskać jej szacunek?
Może przez to wspólne pisanie, poznam ją. ciekawi mnie czy jest miła i wrażliwa, czy taka Tom? Ale może dzięki temu uda mi się dowiedzieć.
Dobrze zapamiętaną drogą szedłem do domu. A może po drodze skręcę nad morze. Byłoby tak miło. Założyłem na uszy słuchawki, a muzyka dawała mi wolność, nic więcej nie było mi potrzeba.
Gdy poszedłem na moje ukochane miejsce, zauważyłem coś ciekawego. Ktoś tam siedział. była to jakaś brunetka. Pomyślałem, ze może w tym miejscu widzi to co ja. Może uda mi się z nią zaprzyjaźnić. Powoli zmierzałem w jej kierunku. Wtedy potknąłem się o korzeń. Upadłem na ziemię, a ona się obejrzała.
To była Ally.
Płakała, szybko poderwała się na równe nogi i uciekła.
A ja patrzyłem jak odchodzi. Było mi jej dziwnie żal. Niby nie wiedziałem czemu płakała, ale sam fakt sprawiał, że jej współczułem. Było mi jej szkoda, nikt nie powinien płakać.
A mówi to chłopak, który płacze prawie co dzień. No brawo, Austin, nie popisałeś się.
Wstałem i otrzepałem spodnie z piasku. Było mi ciężko na sercu, bo jej łzy wypaliły ranę w mym sercu.
Wziąłem głęboki wdech i zamknąłem oczy. Miałem nadzieje, że ciepły wiatr lekko mnie rozluźni i uspokoi. Brałem głębokie i wolne wdechy, ale nie pomogło mi to zbyt wiele. Westchnąłem cicho.
Ten dzień okazał się bardziej zakręcony niżby się mógł zdawać. Po dotarciu do domu szybko zjadłem obiad i udałem się do pokoju. Nawet nie wdawałem się w szczególne rozmowy z rodzicami. Zresztą nie widziałem w tym sensu. Telefon ułożyłem na szafce przy łóżku, a do rąk wziąłem gitarę. Grałem kiedy przyszedł sms.
To była wiadomość od niej.
Adres jej domu.
Odpisałem by wiedziała, że dotarła do mnie jej informacja.
Po kilku minutach dostałem kolejną. Ponownie ten sam nadawca.
"Zapomnij o tym co widziałeś. Zrób to dla własnego dobra."
To było jak groźba albo jak ostrzeżenie przed czymś złym. Tylko kto miałby mi tą krzywdę wyrządzić?
Nie wnikałem, po prostu odłożyłem telefon.
Wiedziałem, że nie uniknę złości Toma za to pisanie tekstu z Ally. Ale mogłem chociaż zostawić dla siebie to co widziałem.
Kim ona w sumie jest? Dlaczego tak różna, w różnych chwilach? Pytania, nieodzowna część człowieczeństwa.

4 komentarze:

  1. Jak mi się podobają te opisy jego przeżyć - jak go grupa nie akceptowała.
    Pisanie tekstu razem - super pomysł. Czuję, że to się rozwinie...
    Pozdrawiam i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero teraz komentuje z braku czasu.
    Rozdział jest super.
    Czekam na ciąg dalszy.
    Buziaczki <3

    OdpowiedzUsuń