poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział 7

Pojazd zatrzymał się tuż przede mną. Serce mi zamarło, a wnętrzności zrobiły fikołka. Zrobiło mi się słabo, aż strach. Ze środka wysiadł uśmiechnięty Brad.
- Cześć! Co masz taką wystraszoną minę? - mówi mi na powitanie.
- Myślałem, że jedzie jakiś porywacz – powiedziałem całkiem serio, a on się zaśmiał. - To co robimy? – szybko zmieniłem temat.
- Hm, nie wiem. Może się na razie przejdziemy? O, właśnie, oprowadzę cię po mieście. Co ty na to?
- Świetnie, bo do tej pory nie miałem okazji. Byłem tylko nad morzem i nic więcej.
- A podoba ci się plaża?
- Jasne, jest taka cudowna i ten ogrom wody. - Pierwszy raz przy kimś mówię co myślę, cóż za zaskoczenie. - I do tego to wysokie wybrzeże.
- Chodzi ci o ten klif? Tak, jest piękny. Widok stamtąd jest niesamowity. - Uśmiecha się. - To bardzo dobre miejsce do rozmyślań.
- Tak, wyjątkowe. - Przypomniało mi się jak ten widok zapiera dech w piersi, i te uderzenia fal o skały... - Niesamowite.
- Coś czuję, że to będzie twoje ulubione miejcie w Miami. - Śmieje się. - Centrum nie jest już takie ciekawe.
- A może jednak coś się znajdzie - zaśmiałem się, chyba pierwszy raz tak szczerze od przyjazdu tutaj. Dawno nic nie dawało mi tyle radości i swobody. A może to to miejsce tak na mnie działa? Sam nie wiem. Jest tu inaczej. Nikt mnie nie zna, więc mogę zacząć zupełnie od nowa.
- Nie sądzę, wydajesz się być spokojny i cichy. W centrum wszyscy są zabiegani, jest tam okropny hałas.
- Pewnie masz rację. Więc gdzie najpierw?
- Pokażę ci taką przytulną kawiarnię za rogiem. Dają tam najlepsze ciasta. - zaśmiał się i ja też. Chyba bardzo lubi słodkości.
Ruszyliśmy na pieszo, a samochód został pod moim domem. Żaden z nas się nie odzywał. Chciałem jakoś zacząć rozmowę, ale coś sprawiało, że nie potrafiłem tego zrobić.
Każdy pomysł na konwersację wydawał mi się zły. Jakbym się bał, że Brad weźmie mnie za kogoś dziwnego. Nie wiem skąd wziął się we mnie ten nagły strach. Muszę go opanować. Nowe miejsce, nowi ludzie, nowy ja. W myślach wygląda to tak pięknie. A w praktyce?
Nowy ja... to najtrudniejsze do zrealizowania.
Gdy weszliśmy do budynku, piękny zapach słodkości i kawy otulił mnie jak letni wietrzyk. Zrobiło mi się ta lekko, nie czułem się już taki spięty, było mi miło. Stoły były drewniane, a przy nich stały krzesła wyściełane miękkim czerwonym materiałem. Stoliki były od siebie oddzielone drewnianymi przedziałami. Szedłem za Bradem do najbliższego wolnego stolika. Usiedliśmy przy stole i czekaliśmy aż kelnerka podejdzie.
Miała blond włosy i była naprawdę zgrabna. Gdy spojrzałem na kolegę, jego wzrok był w niej zatracony. Chyba ktoś tu się zakochał. Może on będzie miał większe szczęście niż ja do tej pory.
W sumie to nigdy się nawet nie całowałem. Mam dziewiętnaście lat i nawet nie miałem dziewczyny. Czy to źle? Pewnie dla większości chłopaków tak, pewnie nie jeden z liceum miał już za sobą swój pierwszy raz i masę dziewczyn na koncie. A ja? Zero.
Od zawsze bardzo cenię sobie rodzinę. Zawsze marzyłem by odnaleźć tą ukochaną. Sprawić by ta pierwsza randka była wyjątkowa i romantyczna, a pierwszy pocałunek nie do zapomnienia. potem regularne spotkania i oświadczyny. To coś o czym myślałem nie raz. Kolacja przy świecach i spacer po plaży. Siedzenie kocu i patrzenie na wspaniały zachód słońca nad oceanem. Do tego spacer nocą w parku. Udekorowane drzewa i zaręczyny przy pełni księżyca.
Marzenia, każdy je ma.
Jedni większe, inni mniejsze. A ja mam takie i chyba nigdy się to nie zmieni.
Na koniec założenie rodziny. Ja żona i nasze urwisy. Najlepiej synek i córeczka. Maleńka dziewczynka o blond włosach po mnie i oczach po mamie. Synek z oczami podobnymi do moich i włosy po mamusi. Opiekowałbym się rodziną i pracował. Chciałbym by mieli wszystko czego zapragną. By niczego im nie zabrakło, ale to jak na razie tylko plan na przyszłość. A co z tego wyniknie? Jeszcze sam nie wiem.
Oczywiście żebym chciał, aby moje plany i marzenia się kiedyś spełniły. Kto by nie chciał, by to o czym najmocniej marzy, spełniło się? Chyba nie ma takiej osoby. Marzenia są piękne, cudowne, pozwalają nam żyć w szarej rzeczywistości. Ale czasem można poczuć ten smutek i żal, że się mogą nie spełnić. Ale ja chciałem wierzyć w marzenia. Bardzo chciałem wierzyć, że kiedyś spotka mnie to szczęście.
W głębi serca liczę na to, że spotkam tą jedyną i razem się zestarzejemy.
- Co podać? - zapytała kelnerka, której przyjścia nie zauważyłem.
Brad spojrzał na kobietę i uśmiechnął się.
- Proszę to co zawsze - powiedział, a w jego oczach był ogień.
- A dla pana? - zapytała jakby również ożywiona. Czyżby ich coś łączyło?
- Ja poproszę szarlotkę i zwykłą czarną. - Niby wolę inną kawę, ale zapach tej od samych drzwi nęcił me zmysły.
Kobieta z gracją oddaliła się by zrealizować zamówienie. Mój kolega nie odrywał od niej wzroku. Zdawał się być nią bardzo zaabsorbowany i nawet nie dostrzegł, że na niego patrzę. W oczach miał masę ogników. Widać, że bardzo mu się spodobała. Nie mogę powiedzieć, jest naprawdę ładna, ale jego ona po prostu przyciąga.
Jej magnetyzm wpłynął na Brada w niezwykły sposób. Też chciałbym poznać to uczucie, ale do tej pory nigdy nie miałem okazji. Wszystkie dziewczyny w dawnym miejscu mną gardziły. Teraz dopiero dostrzegam ile plusów ma ta przeprowadzka. mogę zacząć zupełnie od nowa, bo nikt mnie tu nie zna. Mogę poznać nowych znajomych, bo nie poznają mojej przeszłości. Nikt nie będzie mną gardził za błędy sprzed lat. Zrobiłem coś czego nigdy nie zapomną, ale oni wcale nie muszą o tym wiedzieć. To miejsce daje wiele możliwości. Mogę tu poznam tą jedyną? Ale na razie liczy się to, żeby się odstresować i poznać nowych ludzi i miejsca. Muszę się dowiedzieć gdzie jest szkoła. Żeby nie musieć szukać. Nie chcę podpaść na samym wstępie. Obiecałem rodzicom, że się postaram. Nie mogę ich zawieźć. Pokażę na co mnie stać. Będę miał dobre oceny i dostanę to stypendium.
- Oto wasze zamówienia. Smacznego - powiedziała miło, a Brad odprowadził ją wzrokiem.
- Pokazałbyś mi potem jak dojść do takiej jednej szkoły? - pytam, wyrywając go z zamyślenia.
- Jasne, a jakiej?
- To jakaś szkoła dla uczniów uzdolnionych, czy coś. Nie pamiętam dokładnie. - Gorzej będzie, jeśli takich szkół będzie w Miami więcej. Ale zgaduję, że będzie to gdzieś bliżej mojego nowego domu. ,
- Wiem. Szkoła dla zdolnych? Sam do niej chodzę. Może trafimy do jednej klasy. Byłoby świetnie. - podekscytował się znajomy. - Wiesz teraz są dni wolne i nie można chodzić po korytarzach, ale pokażę ci budynek. Następnym razem może cię oprowadzę. - Uśmiechnął się życzliwie, jedząc ciasto.
- Zastanawiam się wciąż jakie wziąć te dodatkowe przedmioty. Tata twierdzi, żebym lepiej wziął coś pożytecznego - mówię - a ja sam nie wiem. Trochę się boję, że nie zdarzę się zastanowić. - Uśmiecham się lekko.
- Ja wybrałem bardziej fizyczne. Gram w szkolnej drużynie footballu. To zajmuje trochę czasu ale to lubię. Football amerykański to fajna rzecz. Trzeba mieć tylko odpowiednią kondycję i siłę. Ale trzeba też być twardym, bo cię dopadną i dobrze się na tym nie wyjdzie. Raz złamałem 2 żebra, za innym rękę...
- Wiesz to chyba mi wystarczy - przerywam, czując, że to nie dla mnie.
- Mam nadzieję, że cię nie wystraszyłem. To świetny sport, ale wymagający - mówił jakby zadowolony.
- To na pewno nie dla mnie - odpowiadam.
- Przypuszczam, że jesteś bardziej nastawiony na coś artystycznego. Muzyka[ czy pisanie? A może obraz? - zgadywał i po części trafił.
- Myślałem o grze na gitarze - powiedziałem szczerze.
- Do tego przydałby się wokal - radził.
- Ja nie lubię śpiewać. Nie chciałbym tego robić - odparłem z lękiem. Boję się wystąpień publicznych i masy ludzi.
- Więc może pisanie tekstów. Mógłbyś kiedyś tworzyć muzykę i pisać dla gwiazd - mówił, jedząc ten swój przekładaniec owocowy i popijając kawą z dodatkiem czekolady. Może kiedyś zamówię taką kawę. Pachnie ciekawie.
- Sam nie wiem.
- Mówię ci Aus, tak byłoby chyba najlepiej jeśli nie chcesz śpiewać - mówił.
- Wiesz, chyba jednak wolę te teksty.
- Chyba nie lubisz występów publicznych, co? - pyta Brandon. Jego ton jest chyba bardziej poważny niż przed chwilą.
- Wiesz, kiedyś zdarzyło mi się coś i nie chcę powtórki. - Wspomnienia wróciły, to były złe wspomnienia.
- Co dokładnie? - pyta, a zaraz chwile kręci lekko głową. - Przepraszam za bezpośredniość. Jeśli nie chcesz, to nie mów.
- Nie chcę o tym gadać. To już przeszłość.
- Nie musisz o tym opowiadać. A może pójdziemy do kina, skoro już zjedliśmy? - zapytał odstawiając naczynia.
- Jasne - odpowiedziałem i poszliśmy do kasy. Zapłaciliśmy i wróciliśmy przed mój dom po samochód. Gdy jechaliśmy zahaczyliśmy o tą moją nową szkołę. Już wiedziałem którędy do niej dojść.
Stanęliśmy pod kinem i udaliśmy się do kas. Wybraliśmy komedię.
- Brad, widziałem jak na nią patrzysz. Na tą kelnerkę z kawiarni. Zaproś ją gdzieś - mówię
- Ja jej się nie podobam - mówił z żalem.
- Właśnie, że jej się podobasz. Widziałem jak na ciebie patrzyła. - Próbuję go przekonać/ - Jeśli nie spróbujesz, będziesz żałował.
- Spróbuje, ale najpierw film.
Po czterech godzinach odwiózł mnie do domu i postanowił wrócić do kawiarni do Sarah. To ta śliczna kelnerka, która ciągle jest w jego głowie.
A ja byłem tak zmęczony, że poszedłem do pokoju. Po drodze powiedziałem mamie, że było świetnie. Udało mi się wrócić przed tatą.
Byłby zły, bo on robi to dla mojego dobra. ja to rozumiem, ale nie zawsze akceptuję.
Ona chyba nigdy się nie zmieni. Ale robi najlepsze kakao. Do tego daje poczucie bezpieczeństwa i tego, że jeszcze ktoś mnie kocha.
Usiadłem na dywanie przy sztaludze i wyjąłem pastele. Zacząłem tworzyć. Rysowałem mój ulubiony widok w Miami. To wspaniałe morze, które mnie zachwyca.
Gdy widok był cały usiadłem zadowolony, ale z pewnym niedosytem. Wyjąłem kolejną kartkę i rysowałem dalej ale coś innego. Coś co było dla mnie ważne. Mój ukochany park i sekretne miejsce. Wolne od zgiełku. Sam nie wiem kiedy zmogło mnie zmęczenie.

2 komentarze:

  1. Te plany przyszłościowe Austina, które tu opisujesz - te magiczne zaręczyny itp. wcale nie są takie głupie. Mam kolegę, który twierdzi zupełnie tak samo (tylko, że ma już 24 lata i nadal czeka na tą jedyną)
    Zastanawiam się co tego Ausa tak często "zmaga zmęczenie"... Może to przypadek, a może potwierdzenie mojej teorii.
    Fajny ten Brandon... Dobry kumpel.
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :) Już nie mogę się doczekać kiedy spotka Ally. (Nie wiem dlaczego ale sądzę że ta dziewczyna która wpadła na Austina, kiedy on kupował książki, to była Ally xd)

    OdpowiedzUsuń