*Perspektywa Austina*
Czuje jak ktoś trzyma mnie za ręce, a ja idę. Mój wzrok mimowolnie kieruje się na postać mężczyzny górującym nade mną. Jego postać wydaje się być majestatycznie przytłaczająca. Jednak mnie nie przeraża. Czuje raczej radość. On klęczy na trawie i coś mówi. Jednak dźwięk jest na tyle zniekształcony, że nie jestem w stanie rozróżnić poszczególnych słów. Wyciąga ręce w moją stronę jakby chciał mnie złapać.
I tak się też dzieje. Łapie mnie delikatnym uścisku i przyciąga do piersi. Czuje się tak bezpiecznie i dobrze.
- Widziałaś to Ami! Pierwsze kroki naszego maleństwa – ekscytował się mężczyzna, a ja spojrzałem na jego twarz.
Wydawała mi się znajoma. Dziwnie bliska. Czyżby.. to nie może być on. To tata? Tak, to on. Ale taki dużo młodszy i weselszy. Inny.
Gdy spoglądam w jego oczy widzę dumę. Czyżby to na mnie tak patrzył? On nigdy tego nie robił. Jego wzrok zawsze był surowy i karcący. jakbym zawsze robił wszystko źle.
- Tato, pobawisz się ze mną? - słyszę głos jakiegoś dziecka.
Moje spojrzenie kieruje się teraz na niego. To około pięcioletni chłopczyk. Dziecko spogląda to na mnie, to na ojca. Jest do mnie taki podobny.
- Ami, zajmij się Austinem, proszę - powiedział, a kobieta zabrała mnie z jego rąk. - Chodź, Aleksy.
****
Budzę się cały zlany potem. Przez moment nie wiem co się wokół mnie dzieje, gdzie jestem. Biorę spokojne wdechy i mrugam szybko, próbując wyostrzyć wzrok.
Czuję się dziwnie.
Ten sen był taki realny. Jakbym nagle zamienił się w małe dziecko. I przez moment nawet tak się poczułem. Ale po chwili rozsądek i zmysły wróciły.
To był sen. Zwykły, najzwyklejszy sen. To mi się przyśniło. Ale czy to na pewno był tylko sen? Ale skoro to miałoby być wspomnieniem, to kto to był? Skoro mnie najpierw tata trzymał na rękach, a potem mama. To kim było to drugie dziecko? To imię, Aleksy. Skądś je znam? Ale skąd?
Niby jest pewnie wiele osób o takim imieniu. Ale to daje inny rozdźwięk. Jakby to imię było mi bliskie i dawało wspomnienia, ale mózg nie potrafi ich sobie przypomnieć i zobrazować. Może to tylko jakieś dziwaczne sny i nie powinienem się nimi przejmować? Bo co one mają niby oznaczać? Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć.
Tylko czemu nie mogę sobie nic przypomnieć? W tym śnie chłopczyk, miał takie same oczy jak ja i takie same włosy. Nie żebym miał coś do moich włosów, ale to jest nietypowe. To było... zaraz, zaraz. Czy on przypadkiem nie powiedział "tato"? Ale to przecież niemożliwe. Ja jestem jedynakiem. Nigdy nie miałem brata. To w takim razie jak wyjaśnić te słowa i to podobieństwo?
A może mama miała rację? Może to tylko jakiś mój kuzyn. Jednak nie przypominam sobie by jakikolwiek mój kuzyn miał blond włosy. A przynajmniej znany mnie.
Próbuję o tym nie myśleć, ale to silniejsze ode mnie. Próbuję sobie wmówić, że to tylko dziwny sen, ale mój mózg w odpowiedzi tworzy już kilka innych teorii na ten temat.
Tylko rodzice mogą rozwiać moje wątpliwości. Powoli podnoszę się z pościeli i dotykam już prawie zagojonej rany na głowie. Szybko zakładam na siebie szlafrok i ostrożnie schodzę po stopniach na parter. Z kuchni dobiega mnie głos mamy, a następnie taty. Ale co to? Oni się kłócą?
- Nie Andrew nie zrobisz tego - mówi mama.
- Właśnie, że zrobię
- Kochanie zastanów się jeszcze nad tym. Przecież nic się nie dzieje.
- Ami, słonko, zrozum, że ja robię to dla jego dobra. Przecież nie chcę mu zaszkodzić.
Mnie? Chodzi o mnie? Nieświadomie zaczynam się przysłuchiwać dokładniej. Ostrożnie podchodzę bliżej drzwi, żeby słyszeć ich dokładniej.
- Ale to nie znaczy, że musisz go obciążać dodatkowymi zajęciami - denerwowała się mama.
- Siatkówka go nie obciąży. Ale wracając do tematu, czy widziałaś jakichś jego znajomych?
- Jeden kolega spędzał z nim dzień.
Serce zaczyna bić mi szybciej. Czyli jest inny powód wysłania mnie na dodatkowe zajęcia.
- Jeden. A poza nim nikt inny.
- Skarbie zrozum, że on dorasta. Potrzebuje trochę samotności.
- Co nie znaczy, że ma się izolować od innych ludzi. Ciągle siedzi sam.
- Austin to dobry i wrażliwy dzieciak. Czasami lepiej jest pobyć samemu, niż wpaść w złe kręgi.
- A skąd wiesz, że już nie wpadł?! - uniósł głos ojciec, chciałem interweniować, ale mama mnie zaskoczyła.
- Nie wiem. Nie wiem, Andrew. Ja po prostu mu ufam. Ja to po prostu czuje. Zrozum, że matka czuje takie rzeczy.
Byłem wdzięczny mamie. Za to że mi ufa, chociaż czasem udowodniłem, że lepiej tego nie robić. Aż milej zrobiło mi się na sercu.
- Skoro masz tak matczyny instynkt to dlaczego nie wierzysz, że on sam się na tą siatkówkę zgodził.
- Trochę nazbyt mocno na niego naciskasz.
- On już nie jest pięcioletnim dzieckiem, które musisz ciągle chronić. On ma już dziewiętnaście lat.
Ojciec mnie okłamał. Nie powiedział mi prawdziwego powodu, dla którego chciał mnie wysłać na dodatkowe zajęcia. On wierzy we mnie czy w końcu nie?
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale to ja zawsze byłam przy nim, gdy mnie potrzebował. Nie unikałam własnego dziecka tak jak robiłeś to ty.
- Skończ, proszę.
- Nie, właśnie, że ci przypomnę. Nigdy cię nie było. Uciekałeś do tej swojej pracy i nie wykręcaj się tym, że utrzymujesz dom. Po tym tornado, zamknąłeś się na Austina..
- Masz rację, Ami, ja po prostu nie potrafiłem i nadal nie potrafię. Nie po tym co się wtedy stało. Nie po tej tragedii, którą razem przeszliśmy. Tylko, że ja nigdy się nie poddałem.
- A to ja dbałam, by Austinowi niczego nie zabrakło. Mimo ciosu, który zadał nam los, zawsze kochałam i kocham naszego synka.
- Ja także go kocham - powiedział ojciec.
- Ale nie tak jak... - głos mamy się urwał i usłyszałem cichy płacz.
- Csiiii. już dobrze. Kochanie nie płacz. Przepraszam, nie powinienem był o tym mówić. Nie chciałem. Ale doskonale wiesz, że nie potrafię skupić na Austinie całej uwagi. Zawsze pozostanie w mym sercu luka, której nikt już nie wypełni. Teraz muszę dołożyć wszelkich starań, by wam nic się nie stało.
O kim oni mówili? Jaka luka? Jaka tragedia?
Ciche łkanie mamy przerywało ciszę. Wtedy postanowiłem wychylić się zza ściany. Siedzieli do mnie tyłem. Tata kołysał w swych ramionach roztrzęsioną mamę. Ten widok rozczulił mnie niebywale. Większość nastolatków czułości rodziców doprowadzają do mdłości. ale nie mnie. Zawsze lubiłem gdy mama leżała tacie na kolanach i oglądali razem filmy. Nie przepadałem za tym bo zajmowali całą kanapę, ale ten widok sprawiał, że myślałem o swojej przyszłości. Czy ja kiedyś też będę tak mocno kochał moją żonę? Czy nasz miłość się nie wypali? Czy zawsze będziemy obdarowywać się czułościami i ciepłymi słówkami? Czy minie to jak u większości małżeństw? Z zamyślenia wyrwał mnie głos mamy.
- Synku, jak długo tak stoisz? - jej głos był taki czuły, ale dało się wyczuć nutkę lęku. Jakby bała się tego, że słyszałem ich rozmowę.
- Dopiero wszedłem. Jedliście już śniadanie?
Mama pokręciła głową na znak, że jeszcze nie.
- A co byś zjadł?
- A może wyjątkowo to ja zrobię śniadanie?
Rodzice popatrzyli na mnie dziwnie, na siebie i znowu na mnie. Chyba ich zaskoczyłem.
- Więc co chcielibyście na śniadanko? - zapytałem, opierając się o krzesło.
- Może tosty - szepnęła mama.
- A ty, tato?
Widać było, że nie wie co powiedzieć. Nie wie na ile może sobie pozwolić.
- Co powiesz na jajecznicę z bekonem? - zapytałem, a tata wstał.
- To może razem coś przyrządzimy? Jak ojciec i syn.
Skinąłem tylko głową i zaczęliśmy przygotowania. Tata wyjął patelnię i włożył na nią bekon, a ja włożyłem chleb do tostera. Wyjmowałem jajka, i masło, a tata smażył mięso. Wbił jajka na patelnię i przysmażył, w tym czasie rozstawiłem już talerze i rozłożyłem sztućce. Gdy wszystko było gotowe, zasiedliśmy do stołu.
Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio razem coś robiliśmy. Nie mówię tu o jedzeniu w grobowej ciszy, tylko o przyjemnej atmosferze, która panowała teraz.
Mama zdawała się być mile zaskoczona śniadaniem i cały czas się uśmiechała.
- Tata mówił, że zamierzasz zapisać się na siatkówkę - rozpoczęła temat.
Wzrok ojca wyraźnie mówił: Skończcie tę rozmowę, bo skończy się jak zwykle.
- Tak, razem z tatą to wczoraj ustaliliśmy.
- Czy w ogóle chcesz grać w siatkówkę? - pytała dalej rodzicielka, a ja czułem na sobie baczne spojrzenie ojca.
- Ja... Tak - odpowiadam niepewnie. Jakaś część mnie mówi, żebym nie zawiódł ojca. - Tak - powtarzam pewniej.
- Ale jesteś tego pewien? - Nie dawała za wygraną, a ja poczułem, że nie mogę rozczarować taty. Nie teraz, gdy nasze relacje mogą się w końcu poprawić.
- Tak, mamo - powiedziałem, unikając ich wzroku. - Chcę grać. Jak grywaliśmy na zajęciach wychowania fizycznego to dość dobrze mi szło.
Czułem wewnątrz strach. Bałem się, że nie będę wystarczająco dobry, by grać. A co powiedzą na to w szkole? Czy coś rzeczywiście z tego wyjdzie? Sam nie wiem. Ale nie chciałem swoimi rozmyślaniami psuć nastroju, więc założyłem maskę beztroski i starałem się być jak najlepszym aktorem.
Posiłek minął na rozmowach o szkole, ogrodzie i pasji mamy. Ona naprawdę kocha kwiaty. A potem na temat widoku, który rozciąga się za oknem. Rodzice postanowili spędzić trochę czasu razem. Więc zostałem sam w domu.
Zaszyłem się w pokoju i grałem na gitarze. Lubię to robić. Ukryć się przed wzrokiem innych i grać. To mnie odpręża i pozwala się zrelaksować.
Kiedyś lubiłem spędzać czas z innymi. ale coś się zmieniło i zamknąłem się w sobie. A może to ja się zmieniłem? Zacząłem patrzeć na wszystkich inaczej. Relacje z kolegami zaczęły się psuć, a ja uciekałem od rozwiązywania problemów. Całymi dniami przesiadywałem w parku i grałem, skulony pod drzewem; wiedziałem, ze wielu uważa mnie za odludka. Unikałem wzroku innych. Zawsze, gdy jestem w tłumie czuje na sobie wzrok całej masy ludzi.
Jakby patrzyli tylko na mnie. A ja czuje się jakbym miał zapaść się pod ziemię.
Ciekawe co powoduje we mnie takie zachowanie? Może to jakiś wewnętrzny potworek zmusza mnie do tego? Albo podpowiada mojej świadomości, że mimo wszystko lepiej osunąć się w cień, bo tam mniej osób zauważy mnie i oceni?
Może moja podświadomość chce bym nie ucierpiał. W ten sposób chronię się przed natarczywymi pytaniami i złośliwością rówieśników. Nie raz mówili jaki jestem beznadziejny. Nie raz pokazywali, że nie potrafię sam siebie obronić, a co dopiero kogoś innego.
Biorę wdech. Zamykam oczy.
Ejejej...
OdpowiedzUsuńNie rozumiem konca ale coz XD
Czekam!
-Wika aka ponczek
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
Chyba po troszeczku poznajemy sekrety tej rodziny... Myślę, że Aleksy to jego brat i on zginął - stąd też takie zachowanie rodziców. Chociaż z początku myślałam, że Aus ma siostrę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, czekam na next i zapraszam do siebie :)
Skoro już tak pisałyśmy o tym komentowaniu i niekomentowaniu, postanowiłam wpaść, bo czuję, że dziś jestem w stanie coś napisać. XD
OdpowiedzUsuń#typowy_ojciec
Wiele razy spotkałam się z tym, że kiedy dziecko jest małe, rodzice je kochają i jest ich oczkiem w głowie, a kiedy tylko dorasta, nagle zaczynają je olewać. Już nie pamiętam, jakie zwierzęta tak robią, ale widać ludzie mają ten sam instynkt, że opiekują się młodym tylko do czasu, kiedy nie stanie się samodzielne.
Aleksy... Wygląda na to, że wkrótce się dowiemy, dlaczego ojciec Austina jest takim dupkiem. To z pewnością jego brat. I pewnie wygląda jak Riker. XD To mi przypomina It's my life.
#faza_na_shadowhunters
OMG! Austin ma tak samo jak Clary. Ktoś mu wymazał wspomnienia (pewnie czarownik Magnus Bane), ale one docierają do niego w skrawkach poprzez sny. On musi wezwać potwora, który zjada wspomnienia i wtedy je wszystkie odzyska, bo na razie jego mózg jest zablokowany!
#burza
Czytałyście kiedyś książkę "Burza" Julii Cross? Jak tak czytam, to mi się przypomina ta historia. Nie do końca ją zrozumiałam, bo wszystko jest naprawdę skomplikowane i trzeba usiąść i przeczytać ją jednego dnia, żeby nie stracić wątku. Anyway, historia opowiada o 19-letnim chłopaku, który odkrywa, że może skakać w czasie. Nie chcę tu spojlerować, jeśli nie czytałyście, w każdym razie w trakcie wychodzą na jaw takie rzeczy o ojcu głównego bohatera, że ja bym się wcale nie zdziwiła, gdyby z ojcem Austina było coś podobnego. Teraz jestem naprawdę zaintrygowana.
O, teraz to ojciec i syn? Gość jest dziwny. Nie ufam mu. Na pewno ma kontakty z CIA, a Aleksy zginął podczas jakiejś akcji, bo pewnie ktoś go porwał i szantażował Andrew.
#dalej_faza_na_shadowhunters
*nabiera powietrza*
Parabatai! Austin i Aleksy byli dla siebie jak parabatai. Kiedy Aleksy zginął, część Austina umarła i dlatego nie potrafi odnaleźć się w społeczeństwie.
Jestem geniuszem.
Robi się coraz ciekawej. Już nie mogę się doczekać potwierdzenia moich teorii. XD
Love you,
Livia