niedziela, 5 czerwca 2016

Rozdział 15

*Perspektywa Austina*
Sam nie wiem co się dzieje. To wydaje się takie nierealne. Takie odległe. A jednak. To zabrzmi dziwnie, ale ona mnie zainteresowała. Dla świata ostra, szorstka i brutalna. Ale gdy nie ma tej bandy idiotów, on jest inna. Tak miła, pomocna, dobra.
Po tym jak potraktował mnie Tom, ona zdawał się mi współczuć. Była tak troskliwa. Jakby to nie ta sama Ally, która wpadła na mnie w sklepie.
Ale to ona.
Do tego te jej zdolności muzyczne i znajomość instrumentów. Muszę ją bliżej poznać.
Po prostu muszę nie ważne, że Tom może chcieć mnie znowu stłuc. Liczy się ona. Gdyby nie to zgubne towarzystwo, byłoby idealnie. Muszę ją jakoś od nich odciągnąć. Jeszcze coś wymyślę.
Właśnie dochodziłem do drzwi kiedy podjechał ojciec. Nadal nie mogę uwierzyć, że on pracuje nawet w soboty. Zwykły maniak i pracoholik. Ma swoje słabe strony, ale i tak go kocham. W końcu to mój tata i nic tego nie zmieni.
- Hej, młody, dopiero wracasz?
- Tak. Trochę to trwało, ale zrobiłem tą pracę i w końcu mogę odpocząć - powiedziałem, unikając tematu muzyki i zajęć rozszerzonych.
- Chodź do domu, zjemy coś.
Jego podejście mnie zaskoczyło. Tak jak to, że przyjechał innym autem niż odjeżdżał.
- Skarbie, nic ci się nie stało? Dzwoniłeś po wypadku... - mama umilkła gdy tylko mnie zobaczyła.
- Jaki wypadek?! - Zdenerwowałem się na myśl, o tym, że znowu czegoś nie wiem.
- Wejdźmy do domu i wtedy porozmawiamy - polecił ojciec.
Po zachowaniu mamy stwierdziłem, że nawet nie raczyliby mnie o tym powiadomić. Zaczyna mnie strasznie złościć to, jak wszystko chcą przede mną ukryć. Jakbym nie był wart żadnej wiedzy na ich temat. Jakby... traktowali mnie jak małego chłopca, który nie powinien o takich rzeczach wiedzieć. To nie do wytrzymania!
Gdy tylko zasiedliśmy do stołu rodzice popatrzyli na siebie znacząco. Wiedziałem, że gdyby tylko im się udało, zmieniliby temat.
- Co ci się stało, tato? - zapytałem zniecierpliwiony​ czekaniem.
- To nic takiego. Drobna stłuczka... mama tylko trochę przesadza. - Próbował mnie uspokoić, ale nie zmieniało to faktu, ze przyjechał innym autem.
- A skąd ten samochód? - zapytałem licząc na szczerą odpowiedź.
- To auto zastępcze - powiedział spokojnie, ale ja miałem więcej pytań.
- Czyli to nie była mała stłuczka - stwierdziłem - A gdzie nasz samochód? Co dokładnie się stało?
- Auto w warsztacie. W sumie to nie jest długa historia. Jechałem do filii na obrzeżach miasta i kierowca ciężarówki nie zapanował nad autem. ale nic mi się nie stało.
- Lekkie zderzenie z ciężarówką. Tato, czy na pewno wszystko dobrze? Było pogotowie? - pytaniom nie było końca.
- Austin, było i nic mi nie jest. Ale teraz przydałoby się coś zjeść i odpocząć.
- Zgadzam się z tatą, mam gotową zupę i drugie danie.
Rodzicielka podała posiłek, a ja przyglądałem się ojcu. Bałem się. Przecież z wypadków z udziałem pojazdów ciężarowych mało kto uchodzi z życiem.
Powinienem bardziej doceniać życie. W końcu ma się je tylko jedno i tak łatwo może zostać przerwane.
- A jak tam ta twoja praca do szkoły? - zapytał tata.
- Napisaliśmy co było trzeba i wróciłem do domu. Trochę to trwało, ale efekt jest zadowalający - powiedziałem dumnie.
- Pewnie chodzi o te dodatkowe zajęcia z muzyki - bardziej stwierdził, niż zapytał.
- Kochanie, nie przy posiłku. - rzuciła szybko mama.
- Amando, słoneczko, ja nie zamierzałem powiedzieć niczego złego. - Wzrok ojca był inny niż do tej pory, jeszcze go takiego nie widziałem - To dobrze, że robi to co kocha. Ja robię to co kocham, więc i Austin powinien też się spełniać w tym, co lubi. Ważne by lubił swoją pracę, a wszystko się ułoży.
Jego słowa wprawiły mnie w osłupienie. To jest nie możliwe. To co powiedział... nierealne.
Byłem tak zaskoczony słowami ojca, że aż nie umiałem zamknąć ust. Moje oczy z pewnością pokazywały wielkie zaskoczenie.
Nie wiedziałem co powiedzieć, mama również.
Myślałem, że nie był ze mnie dumny, że zamierza krytykować mój wybór co do zajęć dodatkowych. Tymczasem on... Aż nie wiem co o tym myśleć!
- Po tym zdarzeniu, dotarło do mnie, że życie jest za krótkie, by je marnować na kłótnie. Całe życie przebiegło mi przed oczyma i zrozumiałem.. jak mało poświęcałem wam czasu. jak dużo brakowało mi by być dobrym ojcem i mężem. ale się poprawię. Częściej będę w domu. Będę wam pomagał i zrobię wszystko, by naprawić swoje błędy.
Jego monolog sprawił, że zwątpiłem. Czy ktoś go podmienił? Czy to może być mój tata? A może to mi się śni?
Jak to wszystko wyjaśnić?
- Andrew nie wiem co mam powiedzieć - szepnęła mama, a ojciec złapał ją za rękę.
- Nie musisz - odpowiedział jej na ucho, ale jednak to słyszałem.
A ja nie potrafiłem wyjść z oniemienia. Patrzyłem tylko to na tatę, to na mamę i nie umiałem wydusić z siebie nawet zająknięcia.
Ojciec przysunął się do mamy i mocno pocałował.
- Co się dzieje w tym domu? Czy to jakiś równoległy wszechświat? Czy ja pomyliłem domy? Co jest?
Zupełnie się pogubiłem, to jest nie do wyjaśnienia.
- Austin, zrozum, że po takim zdarzeniu ludzie się zmieniają. Zaczynają widzieć więcej i więcej czuć. Dotarło do mnie że zaniedbałem naszą rodzinę. Przyszedł czas, by to nadrobić.
Znów wprawia mnie w osłupienie. Znów nie mam pojęcia, co mam mu odpowiedzieć. Mam wrażenie, że przede mną siedzi zupełnie inny człowiek niż jeszcze kilka dni temu.
Zupełnie obca mi osoba. Poczułem się tak jakbym go nigdy naprawdę nie znał. Jakby wszystko miało się teraz zmienić.
Ale czy na lepsze? To się jeszcze okaże.
- Przepraszam was, ale chyba pójdę do swojego pokoju - powiedziałem, mając nadzieję, że od tak uda mi się wymknąć.
- Jasne - rzucił ojciec, nie odrywając wzroku od zaskoczonej mamy.
Wyszedłem, ale dalej przed oczami miałem ten niecodzienny obrazek. Jakie to nienaturalne. takie dziwne, a za razem ekscytujące. Bo może teraz będę mógł robić to co kocham, ale ze wsparciem ojca.
To takie... dziwne. Przyzwyczaiłem się do tego, że on tylko patrzy na to co robię, ale nie akceptuje mojej pasji. To, że mógłby mnie wspierać wprawia mnie w taką dziwną euforię. To byłoby... cudowne. Mieć jego wsparcie.
Wiedzieć, że jest przy mnie i cieszy się moim szczęściem.
Położyłem się na dywanie i myślałem o całym tym niezwykłym dniu. O Ally i tacie.
Ally tajemnicza, ale interesująca do bólu. A ojciec, zupełnie mnie zadziwił. Musiał naprawdę się bać, że umrze.
Skoro tata postanowił się zmienić, to będzie świetnie. Ale mnie najmocniej nurtuje kwestia Ally. Czemu jest taka różna w różnych sytuacjach. Czy ona chce coś komuś udowodnić? Może ktoś tak na nią wpływa? Albo kogoś się boi? A może tylko chce zamaskować swoją wrażliwość. Sam nie wiem, co myśleć.
Nagle ku mojemu zaskoczeniu rozległo się pukanie. Mówię ciche "proszę" i do pokoju wszedł tata.
- Hej tato, czy coś się stało?
- Nie, tylko pomyślałem, że może trochę porozmawiamy i jakoś znajdziemy wspólny język. co ty na to?
- Ym... no tak, jasne. Czemu nie - mówię wciąż zaskoczony jego zmianą.
- Gdy człowiek jest na granicy, kiedy myśli, że za chwilę nastąpi nieuniknione, przypominają mu się najlepsze i najgorsze rzeczy. Jesteś moim jedynym synem. Z mamą byliśmy tacy szczęśliwi, gdy się urodziłeś. To co wtedy powiedziałem, że żałuje. Ja tak nigdy nie myślałem. Jesteś tym co w moim życiu najlepsze. Wiem, że nigdy tego nie okazywałem, ale jesteś bardzo ważny. Wybacz mi, że tyle razy cię zawiodłem. Obiecuję i dotrzymam słowa, że od teraz to się zmieni. Odbudujemy naszą relację i może kiedyś będziemy sobie bliscy jak prawdziwa rodzina. Na początku chcę powiedzieć, że nie byłem zadowolony z tych twoich zajęć. Jednak wiem, że nie mogę ci zabraniać rozwijać się i spełniać marzenia. To twoje życie, a ja powinienem był cię wspierać. A zawaliłem. Nie raz słyszałem jak grasz. Zawsze się na to zamykałem, ale uważam, że masz talent, którego nie możesz zmarnować. Ja chciałem być prawnikiem i pomagać innym. Ale ja to uwielbiam. Więc chce byś robił to, co kochasz. Z tą różnicą, że ty będziesz miał moje wsparcie, nie tak jak ja w twoim wieku.
Zastanowiło mnie o czym on mówił.
Najbardziej ucieszyło mnie to, że mnie chce. Że nie chciałby, żeby mnie nie było. I to, że uważa, że jednak mam talent i chce, bym go rozwijał. Nie byłem przyzwyczajony do takich wyznań z ojcem, nie mniej nie było mi teraz dziwnie. Cieszyłem się, że mogę z nim tak pogadać.
- Rozumiem, że wydaje ci się obce to co teraz mówię. Tyle lat nasza relacja była tak chłodna jak klimat Arktyki, ale zmienimy to. Powiedz czy jesteś zadowolony ze szkoły, zajęć? Czy masz jakichś nowych znajomych? - pytał, a ja nie wiedziałem od czego zacząć.
- No wiesz. Lekcje jak lekcje, w sumie nic szczególnego. Zajęcia muzyczne są świetne. Nauczycielka twierdzi, że mam talent. Ale miałem problem z napisaniem tekstu. - sam się sobie dziwię, że otworzyłem się przed ojcem.
- A coś się stało, że miałeś problem? Chcesz o tym pogadać?
Jego chęć pomocy i otwartość zadziwiały mnie. nigdy się tak nie zachowywał. Jakby to nie był on.
- Po prostu nowa szkoła, nowe otoczenie i to tyle. Muszę się przyzwyczaić. Rozkład sal, nowi nauczyciele, nowi znajomi.
- A poznałeś kogoś? Jaka jest twoja klasa? - wypytywał, ale czemu go tak bardzo interesuje.
- Poznałem Brada, gdy potrącono mnie na pasach. Ale dobrze wiesz, że nic mi się nie stało - musiałem podkreślić, by nie wracał do tamtego tematu. - Klasa jest bardzo miła. Poznałem kilku nowych znajomych. Powoli zaczynam się przyzwyczajać do nowego miejsca.
Czułem się dziwnie mówiąc mu to wszystko. Nigdy nie byliśmy szczególnie zżyci, więc dziwiła mnie lekkość tej rozmowy i to, że odpowiadałem szczerze.
- Cieszy mnie to - powiedział z uśmiechem na ustach. Mimo woli również się uśmiecham. - Doszedłem do wniosku, że może zapisałbyś się na jakieś jeszcze zajęcia. Z tego co wiem jeszcze można się zapisywać.
- No tak, można.
- Pomyślałem, że może zapiszesz się na coś jeszcze.
- Do czego dążysz, tato? - zapytałem zaintrygowany jego tokiem rozumowania.
- Chciałbym, że byś się rozwijał. Masz szansę, więc wykorzystaj ją. Bo chyba nie jesteś nadmiernie obciążony zajęciami, prawda?
- Nie, nie jestem, ale...
- Więc w czym problem, synku?
Synku, jak to dziwnie brzmi wypowiedziany przez niego.
- Ale nie zapiszę się na żadną rachunkowość, ani inne tym podobne.
- Nie o to mi chodziło. Chciałem żebyś zapisał się na coś drużynowego. Trochę aktywności ci nie zaszkodzi, a drużyna to nowe znajomości.
Nie podobał mi się wcale jego propozycja. Męczyło mnie to czemu tak nalegał.
- Czemu ci tak na tym zależy? - przypadkiem powiedziałem to, co myślę.
Jego mina wyrażała troskę.
- Taka praca drużynowa przygotowuje do życia w społeczności. Uczy odpowiedzialności i polegania na innych.
- No w sumie... W sumie masz racje. - Kiwam powoli głową.
- To co wybierasz? - podał mi listę z różnymi zajęciami drużynowymi.
W znacznej większości przeważały zajęcia sportowe. Przejrzałem listę kilka razy, ale nic nie wpadło mi w oko. Chciałem już powiedzieć, że to nie dla mnie, ale wyczekujący wzrok ojca sprawiał, że rezygnowałem. Nie wiedziałem, co wybrać.
Postanowiłem, że przeczytam je jeszcze raz skupiając się na tym, czego dotyczą. W drodze eliminacji pozostała mi tylko siatkówka. Nie wymaga wielkiej masy mięśniowej, ani siły. Ale trzeba mieć do tego jakieś zdolności. Niby na w-fie dość dobrze mi szła, ale czy nadaje się do tego? Nie jestem pewien.
- Może... może siatkówka? - spytałem niepewnie.
- To wspaniale. Jutro zgłoś się do dyrektora i zapisz się.
- Jasne, oczywiście.
- Cieszy mnie to, synu. A teraz zostawię cię. Jest już dość późno.
Tata wyszedł, a ja dalej siedziałem zaskoczony z listą .
Siedziałem tak dość długo, aż w końcu minęło zaskoczenie.

3 komentarze:

  1. Super rozdział :*
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :)
    Ja też tak myślę jak Aus, że Ally ma jakiś problem, dlatego taka jest...
    Super, że ma wsparcie w rodzinie.
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super!
    Czekam!!

    -Wika aka ponczek

    OdpowiedzUsuń